PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=490884}

Stitch!

5,9 359
ocen
5,9 10 1 359
Stitch
powrót do forum serialu Stitch!

O istnieniu owego anime wiem już od dobrych kilku lat. Jednakże dzięki informacji, mówiącej że główna bohaterka została zastąpiona przez postać zupełnie inną, nigdy nie byłem nim zainteresowany. No i cóż... Nadal nie jestem. Lecz z kilku zawiłych powodów, na których tłumaczenie szkoda czasu, ponownie zainteresowałem się oryginalnym filmem "Lilo i Stitch", który oglądałem będąc jeszcze szkrabem.

Obejrzałem więc ponownie pierwszy film, a także obejrzałem po raz pierwszy część drugą oraz film wprowadzający do serialu (którego to oglądania jestem w trakcie). Uważam że jest to seria pomiędzy dobra, a bardzo dobra, lecz nie wyśmienita. Bohaterowie za to są niezwykle barwni. To element, dzięki któremu seria punktuje.

Niedawno dowiedziałem się, że w owym anime mamy szansę ujrzeć dorosłą Lilo, jak i jej córeczkę. W jednym odcinku, i to na kilka chwil, ale jednak. Wyszukałem więc konkretny odcinek na jutube i przewinąłem do fragmentów, w których widzimy Lilo. Wszystko było po japońsku, bez choćby napisów. Pasowało mi to, bo nie chciałem wiedzieć co się konkretnie między tą dwójką wydarzyło, że ich drogi życiowe się rozeszły. Tak czy siak: obejrzałem i muszę się do czegoś przyznać.

Poryczałem się. Nie zrozumiałem ani słowa, nie licząc co jakiś czas rzucanych imion naszych bohaterów, i mimo to ryczałem jak przy śmierci Mufasy. No ale dobra, beksa ze mnie. Jakie to ma znaczenie?

Otóż takie, że w żadnym momencie w poprzednich filmach nie uroniłem choćby łzy. Nie to, że nie były wzruszające. Nigdy czegoś takiego nie powiem. Po prostu spora dawka cynizmu, jaką przyjąłem w ostatnich latach sprawiła, że trudno się do mnie przebić. Moment "ożywienia" Stitcha, pod koniec drugiej części, wywołał u mnie wręcz ironiczny uśmieszek, zawartą w nim infantylnością. I o ile są momenty z całej serii, które wspominam naprawdę dobrze i czasem szklą mi się przez to oczy, ani razu nie zapłakałem podczas samego oglądania.

Ten jeden odcinek? Te kilka chwil? Stitch biegnący po plaży na Hawajach i wołający Lilo. Zdołowany odwieszający swoją obróżkę i odlatujący z wyspy. Lilo biegnąca na miejsce, niestety za późno. Krzycząca za nim i rozpłakana odnajdująca obróżkę.

Następnie scena na lotnisku. Stitch jak oszalały biegnący za swoją przyjaciółką. Moment, w którym pierwszy raz stanęli twarzą w twarz. Scena, której chyba nigdy nie zapomnę: Stitch tuli głowę do szyby, której z drugiej strony dotyka Lilo. Chwilę później rzucają się sobie w ramiona. Lilo pokazuje mu medalik z jego obróżki, który cały czas nosiła na szyi. Oddaje mu go i żegnają się, przepełnieni radością...

To wszystko oczywiście wywołało na mnie takie wrażenie, bo nie znałem kontekstu. Ze scen wynikało, że sytuacja była niezwykle dramatyczna. Kiedy później poczytałem wyjaśnienia, nie było już tak kolorowo. Po pierwsze: widzowie są niezdecydowani. Zapewne wynika to z różnego tłumaczenia, w różnych zakątkach świata. Jedni mówią, że Lilo porzuciła Stitcha. Drudzy, że Lilo była w szpitalu, gdyż jej siostra rodziła dziecko. Trzeci, że Lilo miała chłopaka i nie potrafiła dla przyjaciela znaleźć czasu. Nie tłumaczcie mi co naprawdę się stało, nie obchodzi mnie to.

Sęk w tym, że zgadzam się w pełni z najczęstszym argumentem przeciwników owego anime: pozbycie się postaci Lilo. Przez ten jeden szczegół to anime zupełnie mnie nie obchodzi i nigdy go nie obejrzę. A mimo to, po tych kilku obejrzanych scenach stwierdziłem, że był to zmarnowany potencjał.

Nie jestem żadnym otaku. Manga i anime to zdecydowanie nie moje główne zainteresowanie, ani nie jedno z głównych. Jednakże mam kilka tomów na półce i kilka filmów i seriali obejrzanych. Uważam nawet, że najbardziej skomplikowane, najdojrzalsze i najpiękniejsze historie które poznałem, pochodziły właśnie z Japonii. Tak jakby ludzie wschodu mieli wyjątkowy talent to opowiadania podniosłych historii, nie odrywając się jednocześnie od ziemi. Wydaję mi się zatem, że przekazanie serii Lilo i Stitch w ich ręce mogło być dobrym pomysłem. Gdyby tylko pomysł był inny...

Są osoby, które uważają że Lilo i Stitch nie powinni przechodzić większej metamorfozy. Żeby Lilo zwłaszcza pozostała tą malutką, ekscentryczną dziewczynką, jaką pokochaliśmy. Nie zgadzam się z tym. Dzieci, niezależnie od tego jak urocze mogą być w swoim wieku, dorastają. Dojrzewają. Zmieniają się. I nie ma w tym nic złego. To się nazywa rozwój postaci. Zmiany niekiedy mogą się nam nie podobać, ale następują. Bezpowrotnie. To bardzo dobra, życiowa lekcja, a w samych zmianach jest pewien rodzaj nostalgicznego piękna. Kiedy ujrzałem dorosłą Lilo, nieco poważniejszą, z malutką córeczką pod opieką, moje serce zadrżało. Tak jakbym właśnie spotkał przyjaciółkę z dzieciństwa, która wyrosła na kogoś naprawdę wspaniałego. Lub lepiej: tak jakbym ujrzał własną córkę, która samodzielnie przemierza świat, w pełni szczęśliwa.

Uważam, że to anime powinno powstać. Jednak powinno opowiadać o Lilo i Stitchu. Nie tak, jak do tej pory. Powinno pokazać jak ich relacje zmieniają się na przestrzeni lat. Zacząć powiedzmy od momentu, w którym Lilo jest nastolatką. Zaczyna poważnieć, zaczynają ją interesować dorosłe rzeczy, tak jak przyszły zawód, inni chłopcy i tak dalej. Później natomiast stałaby się dorosła. Wyprowadziła od siostry, znalazła pracę, założyła rodzinę... I w tym wszystkim towarzyszyłby jej Stitch. Pojawiłyby się między nimi nowe problemy, które musieliby pokonać. Nowe lekcje, które musieliby przyswoić. Inne. Bardziej skomplikowane. Dojrzałe. Krzywdy bolały by bardziej, lecz zaczęliby podchodzić do problemów coraz to spokojniej. Być może nawet pokazano by, jak ohana naprawdę radzi sobie ze śmiercią. Dajmy na to: Lilo umiera, zostawiając po sobie malutką córeczkę, a Stitch, zamiast rozpaczać, samodzielnie bierze dziewczynkę pod opiekę, wiedząc że w taki właśnie sposób zachowa Lilo przy życiu na zawsze (to tylko przykład. Sam potrafię wyliczyć tysiąc problemów, które owy wątek posiada).

...

W sumie to wszystko, co miałem do powiedzenia. Sceny z tego anime chyba na zawsze zostawią u mnie uczucie niespełnienia. Nie uznaję tej historii za prawdziwą. Dla mnie nigdy się nie wydarzyła. Jednak boli mnie to, że mogło wyjść tak pięknie... Czy to był pomysł Disneya? Czy Japończycy uparli się, by główna bohaterka pochodziła z ich kraju? Naprawdę tak trudno było kontynuować historię? Nie przenosić jej z Hawajów? Po prostu... Dlaczego?

To wszystko oczywiście tylko i wyłącznie moje zdanie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones