Mistrz kamuflażu książę Ludwig, nieumiejący założyć własnych spodni książę-regent, czy niegrzeszący rozumem porucznik George?
Mój głos zdecydowanie idzie na Colhursta. Może wydać się to dziwne, ale według mnie jego mowa o tym, iż nie spieszy mu się zbytnio z umieraniem z finałowego odcinka czwartego sezonu, jest mocno poruszająca. Generalnie to zdecydowanie bardziej było mi szkoda porucznika niż księciunia.
A jakie jest Wasze zdanie?