Samo zycie, niesamowite ujecia okropnych miejsc, ktore jeszcze podkreslaly beznadzieje zycia glownego bohatera. Szkoda zakonczenia, tak jak powiedzieli przedmowcy czlowiek pare minut nie mogl dojsc do siebie, pomimo ze sie tego spodziewal... ale to nie moglo sie zakonczyc inaczej, Randy nie mogl prowadzic normalnego zycia.
Niezwykle, surowe zdjecia (budynki, miejsca, przedmioty, jak chocby te obdarte budki telefoniczne), niezwykla gra aktorow, niezwykle sceny, faktycznie ta sala jak czekali na kibicow oddawala najlepiej ta beznadzieje jego swiata. Strasznie smutny film. Faktycznie odszedl z godnoscia, albo inaczej, tak jak chcial, bo przeciez praca w supermarkecie tak jak kazda nie jest praca ponizej godnosci, zreszta nawet sie w niej odnajdywal. Wiec to bylo troche niespojne, ze to odrzucil. Ale to bylo juz pewnie za duzo przy problemach z corka i dziewczyna. Eeeh, dlaczego nie robia wiecej takich filmow?
Nie moge przestac myslec o tych momentach, gdy wychodzil ze szpitala, biegl w lesie czy dochodzil do siebie po walkach (zarowno bezposrednio po jak i nazajutrz), strasznie lapia za serce, dawno film mnie tak nie poruszyl (z ksiazek to ostatnio chyba „Wladcy dyscypliny” Conroya)