Fani strzelanin, dynamicznego tempa, CGI i tym podobnych atrakcji nie znajdą tu dużo dla siebie. Powiedzą że film jest rozwleczony, nijaki i po prostu nudny. Inni a w szczególności fani wczesnego Malicka (Badlands, Days Of Heaven) powinni jednak być bardzo usatysfakcjonowani tą produkcją.
Prosta opowieść, o finale który łatwo można było przewidzieć, sfilmowana w stonowany sposób i bez zbędnych atrakcji, faktycznie nie dla każdego. Żadne arcydzieło, ale podobał mi się. Narwańcy i gimbaza lepiej niech dadzą sobie spokój...
Ja z filmów Malicka widziałem tylko " Drzewo życia" i "Song to song", ale i tak czuję tu jego ducha. To jest jeden z tych filmów, których nie analizuje się na chłodno, a odbiera całym sobą. Mnie poruszył pomimo pozornej błahosci tej historii.
Lubię dramaty z powolnym tempem narracji, kiedy są zrobione z pomysłem. Tutaj natomiast ma się wrażenie, że scenariusz do filmu to jedna wielka improwizacja. Uboga muzyka w przydługich ujęciach dodatkowo potęguje uczucie znużenia. Zawiodłem się mimo tak dobrej obsady. Jeśli ktoś lubi takie mało absorbujące historie to polecam 'Nad jeziorem Tahoe'.