Niestety, jednak nie broni się po upływie ponad pół wiecza. Pewnie pięćdziesiąt lat temu wyścig przedstawiony w kulminacyjnym momencie filmu zapierał dech w piersiach, teraz może co jedynie wywołać uśmiech na twarzach oglądających go osób.
Mimo to warto obejrzeć, żeby zobaczyć jak "szybko i wściekle" ścigano się kiedyś w pierwszych sportowych autach. Jeżeli ktoś przebrnie przez początkowy szok, wywołany archaicznym sposobem kręcenia, efektami, no po prostu tym wszystkim z czym wiąże się produkcja z 1954 roku i nie wyłączy filmu (będzie w stanie skupić uwagę na oglądaniu - co wymaga trochę samozaparcia) to jednak po zakończeniu nie będzie żałował.
Podczas oglądania warto też zwrócić uwagę na to jak wyglądały kiedyś filmy i jak cała kinematografia ewoluowała do naszych czasów. Świetne są np. cięcia montażowe - zupełnie pozrywane i czasami, aż "nie trzymające się kupy". Taki sam efekt jak ostatnio w Death Proof wykorzystał, celowo jednak, Tarantino.