PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=718819}
7,3 192 594
oceny
7,3 10 1 192594
7,3 51
ocen krytyków
La La Land
powrót do forum filmu La La Land

Rozczarowanie

ocenił(a) film na 5

Dostałam zaproszenie na pokaz przedpremierowy nic wcześniej o tym filmie nie słysząc. Parę dni przed seansem zerknęłam pobieżnie na opis i zdążyłam przeczytać tylko, ze to dramat/romans. Uznałam ze to pewnie ckliwy i banalny wyciskacz łez, ktory głownie bedzie mnie śmieszył, ale przynajmniej popatrzę sobie na ślicznego Ryana. ;-)
W dniu pokazu usłyszałam, ze film dostał wlasnie 7 globów, ze to arcydzieło i najważniejsze, ze to musical!!! A ja uwielbiam musicale! Nakręciłam sie więc bardzo i cieszyłam jak dziecko, ze za chwile to zobaczę.
No i zobaczyłam... Wyszłam z kina znudzona, rozczarowana i smutna.
Naprawde nie wiem, za co te globy :-(
Chyba za to, ze komuś udało sie nakręcić musical, ktory tak naprawde nim nie jest - bo tańca i śpiewu w nim mało i nawet gdy juz te sceny są to po prostu nie porywają. Jedynie pierwsza scena robi większe wrażenie i obiecuje coś, czego jednak nie bedzie.
Romans tez słaby - rozumiem, ze miało nie byc banalnie i rzeczywiscie nie było, ale przy okazji wyszło mdło a pomiędzy bohaterami zero iskrzenia.
Podsumowując: film nie jest zły, nie jest głupi, momentami oryginalny - ale jest kiepskim musicalem i po prostu jest nudny i smutny. Szkoda.

Opium77

Mogłabyś napisać, które musicale Ci się podobały? ;)

ocenił(a) film na 5
klaudia_nascimento

Jasne :-) chociaz nie wiem, czy wszystkie pamietam. W dzieciństwie moją miłość do musicali sprawiła "deszczowa piosenka", "West side story". Potem "grease", "hair", "kabaret". "The rocky horror picture show", "jesus chrust superstatuetką". A ostatnio "mamma mia", "Chicago", "moulin rouge".
Na pewno coś jeszcze było :-)

ocenił(a) film na 6
Opium77

Podoba mi sie Twoja opinia. Podalas konkrety z ktorymi absolutnie sie zgadzam. Wprawdzie nie oczekiwalem takich pokazow jak za "starych, dobrych czasow" (Astaire i spolka), ale na litosc boska w tym filmie uklady taneczne ograniczaly sie do, przepraszam bardzo, walczyka i ukladu wprost z licealnej akademii.
Partie wokalne sa, podobnie jak taniec, przecietne aczkolwiek byly przyjemne. Fabula - czysty szablon/kalka (niepotrzebne skreslic).
Ten film na sile stara sie byc i musicalem i czyms na poly romantycznym, ale ostatecznie jest w nim za malo tego pierwszego, a to drugie jest zbyt sztampowe. Deszcz nagrod absolutnie niezrozumialy (chyba, ze konkurencja rzeczywiscie byla gorsza:D).
No a jesli porownujemy "La la Land" to ww. klasykow to w ogole film rezysera "Whiplasha" nie ma startu...
Nawiasem mowiac to Gosling nadawal sie do tego filmu, ale Garfield w "Przeleczy ocalonych" byl po prostu lepszy...

ocenił(a) film na 3
Qjaf

Absolutnie się zgadzam. Kalka, wiele piosenek nieuzasadnionych fabularnie, ostrość kamery momentami przyprawiała o mdłości. Gra aktorska? Serio? Pierwsza scena faktycznie zrobiona z rozmachem, ale im dalej, tym gorzej :-(

ocenił(a) film na 6
nonFelix

O, widze, ze juz znam Twoja opinie:) Pozdro :)

ocenił(a) film na 5
nonFelix

Tez nie wiem skad zachwyt nad aktorami. Momentami dialogi były tak drewniane, ze zeby nie czuć zażenowania tłumaczyłam sobie, ze to na pewno był zamierzony efekt... ;-)

Opium77

;D Dawno się tak nie uśmiałem;D Dziękuję i pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
Tessoq

Dokładnie tak bym to ujęła ;)

ocenił(a) film na 5
Qjaf

Miło mi, ze podoba Ci się moja opinia :-) i ze myślisz podobnie. Ja nawet nie mam za zle, ze fabuła to kalka - niech sobie bedzie banalnym romansem, ale wzbudzahacym emocje... a tu nic... Nawet mi sie nogi do tańca nie rwaly, a tego oczekuje od musicalu - ze chce tańczyć i śpiewać z bohaterami.
A teraz, 2 dni po filmie nawet nie moge sobie przypomnieć głównego motywu muzycznego (chociaz moze to akurat jakies moje upośledzenie :P)

ocenił(a) film na 6
Opium77

Glowny motyw "City of stars" pasuje jako taka liryczna ballada i jesli cos z tego zapamietalem to tylko ten utwor. Sam w sobie prosty, idealny na pianinko.
Problem w tym, ze w musicalach zazwyczaj wiecej piosenek zdobywa sympatie widzow. Tutaj tego zabraklo.

ocenił(a) film na 8
Qjaf

"Another Day of the Sun" jest moim zdaniem znacznie lepszym utworem, niż 'City of Stars".

ocenił(a) film na 8
Qjaf

Już powoli tracę cierpliwość. Ludzie najpierw znajcie się na czymś, zanim to opiszecie, bo to co czytam nie jest tyle śmieszne,co żenujące...

ocenił(a) film na 6
magdaczeczot1122

Nie musisz czytac i lepiej nie przescigaj sie w znajomosci kina;)

ocenił(a) film na 8
Qjaf

Na pewno osoba taka jak Ty nie będzie mi mówiła co mam robić :)

ocenił(a) film na 6
magdaczeczot1122

Sama stwierdzilas, ze "tracisz cierpliwosc" i podwazasz czyjas wiedze na temat filmu. Nastepnie, co typowe, przechodzisz w wycieczke personalna.

Sama sie podsumowalas.

ocenił(a) film na 6
magdaczeczot1122

Jak startujesz z takimi tekstami to chyba powinnaś wiedzieć, że nikt na poważnie Cię nie będzie traktować. Przedstaw może argumenty świadczące o GENIALNOŚĆI TEGO FILMU, a nie zachowujesz się jak primadonna, co rozumy pozjadała.

Dała 10 i już poucza co i jak, że "żenujący", że "śmieszni".

Zastanów się trochę, bo trolujesz.

Opium77

Eeeeee tam!

Kobieta, która z takim wdziękiem, ale i z krytyczną ostrością, potrafiła w swojej minirecenzji wypunktować słabe strony LLL nie może być w żaden sposób upośledzona! :))

Filmu nie widziałem. Ale po lekturze Twojego komentarza i paru innych chyba nie mam ochoty go oglądać :)

Cmok :)

ocenił(a) film na 5
awarek_2

O jak słodko ;-) dziekuje. :*

Opium77

:))

No cóż...

Sam Twój "narkotyczny" nick podziałał na mnie i odurzająco, i zniewalająco...:) To i wysiliłem swoje zwoje mózgowe, aby się nieco przypodobać uroczej przedstawicielce płci, jakby nie patrzeć, przeciwnej.:) Faceci to wredne szuje! :) Niemal zawsze gdzieś z tyłu czaszki świta im jakaś podstępna myśl lub skryty, niecny zamiar...:))))

Cmok powtórnie :)

I miłego dnia...

ocenił(a) film na 7
Qjaf

Absolutnie się zgadzam. Romans jest miałki, układy taneczne (poza pierwszą sceną i moim zdaniem bardzo uroczą sceną na promenadzie, kiedy Gosling tańczy z murzynką) są wymuszone. Piosenki - bardzo przyjemne, ale serca nie porywają - choć tutaj na pewno wyróżnia się piosenka Emmy Stone na przesłuchaniu. Najlepiej ostatecznie wychodziły scenki rodzajowe z życia młodego artysty próbującego się wybić w LA. Poza tym strasznie mi to fabularnie przypominało New York New York tylko bez tej fenomenalnej ikry i energii, która towarzyszyła tamtemu filmowi.

ocenił(a) film na 5
nynavee

Zgadzam się - scenka na promenadzie przyjemna, a scena z piosenką na przesłuchaniu nawet magiczna. Ale wszystko to i tak wzbudza mało emocji i zero wzruszeń.

ocenił(a) film na 6
nynavee

Jak dla mnie piosenka na przesłuchaniu Mii jest całkiem całkiem, niesie ważny przekaz i za to duży plus, ale już sama scena jest absolutną porażką, zupełnie bez polotu...przez - ile? - dwie, trzy minuty widzimy dziewczynę ze skwaszoną miną, która nawet się nie poruszy (nie zatańczy w sensie)...nosz, kurczę, piosenka o marzeniach, o pasji, a tu zero emocji, koloru, jakiejś pojechanej scenki "z wyobraźni", która spowodowałaby w człowieku (widzu) zamęt w głowie, przeniosłaby go w świat imaginacji, obraz, który unaoczniłby marzenia młodej dziewczyny...tylko ta smutna, kwaśna mina :/ Aż chciało się zamknąć oczy i wyobrazić sobie tą scenę po swojemu. Jak dla mnie całkowicie niewykorzystany moment, żeby popuścić wodze fantazji.

Przyczepić mogę się również do scenki ze stepowaniem. Jak już wyjmowała z torby te buty, to napaliłam się na coś naprawdę na miarę dawnych musicali typu "Deszczowa piosenka", że odpalą niesamowitą partię taneczną i...znowu zawód. Myślę sobie: "Przez ostatnie 65 lat nastąpił pod tym względem wyraźny regres" :( Bo co oni tam, potupali tylko. To nawet stepowanie nie było...

Nawiązując do 1.posta w tym temacie...ja akurat troszeczkę sobie potupałam w kinie i na siedząco ociupinkę się pogibałam, choć nie aż tak jak na rosyjskich "Bikiniarzach" czy jakimkolwiek innym musicalu, który uważam za znacznie lepszy od "La La Landu", i który z miejsca wręcz każe się poderwać i tańczyć wraz z bohaterami. Jednak pod tym względem mogę uznać, że film spełnił w moim przypadku swoje zadanie ;)

Scena w planetarium przepiękna, magiczna, można odpłynąć i "tańczyć" w myślach...w ramionach Goslinga, na ten przykład ;) Oczywiście wstęp filmu też bardzo mi się podobał: tabun marzycieli, jadących do swojej "ziemi obiecanej". Było obiecująco, ale potem niestety już mało musicalowo (prócz walca oraz scenki z rekwizytami i teatralną scenografią). I tak jak po tego rodzaju filmach oczekuję jakiegoś muzycznego motywu przewodniego, który co najmniej przez resztę dnia będzie ze mną, przy zmywaniu naczyń czy pod prysznicem, to tutaj klapa. Nic mi w ucho nie wpadło, choć jedna piosenka w różnych aranżacjach pojawiała się chyba ze trzy razy... Generalnie, jak dla mnie, reżyser za bardzo chciał się "kłaniać" przeszłości, zbyt wiele czerpał od poprzedników, tj.z innych musicali, a za mało w tym było teraźniejszości, jego własnej oryginalności i pomysłowości, które mogłyby stworzyć nową wartość. Zatem nie rozumiem lawiny pochlebstw względem tego filmu, choć wizualnie bardzo smaczny, fabuła może i banalna, ale miło się to ogląda.

Dopowiem jeszcze tylko jedną rzecz... USA jako państwo to mekka szkół tańca o międzynarodowej sławie i renomie. Można by wypromować poprzez film (musical) nowe nazwiska fantastycznych tancerzy-aktorów, dać im szansę na zrobienie/rozkręcenie kariery. Wierzę, że na miejsce Goslinga i Stone znaleźliby się o wiele lepsi, którzy stworzyliby prawdziwe arcydzieło, wspaniałe roztańczone i rozśpiewane widowisko. Nie, żebym nie lubiła Ryana (dziewczynę widzę 1.raz na ekranie), niech się rozwija i gra jak najwięcej. Ale jako tancerz wypada bardzo drętwo. Widać, że pod tym względem to amator...no, to pożal się, o losie słodki!, pseudo-stepowanie było słabe, a walc to chyba najprostszy taniec, więc też nie ma się tak czym podniecać. No, ale jak to bywa w świecie show-biznesu, odcina się kupony od sławy znanych aktorów, ręka rękę myje, już chyba nawet castingów nie robią za oceanem, tylko "proponują" grę wybrańcom. Na Rayanka zawsze przyjdą tłumy, więc to też chwyt marketingowy. Szkoda, że jednak mają tam, w tej "holibudzie", takie wąskie myślenie.

Co do końcówki, to akurat cieszę się, że nie było w iście hollywodzkim stylu. Niby jest "happy end", ale go nie ma. Marzenia wymagają poświęceń. Nie zawsze inne sfery życia idą tym samym torem.

ocenił(a) film na 7
Morenita

No tak, dokładnie - Stone i Gosling trochę potrafią śpiewać, trochę tańczyć i zrobiono z nich gwiazdy musicalu. Też oglądając ich, zatęskniłam za jakimś musicalem z prawdziwego zdarzenia, z porywającymi choreografiami i głosami jak dzwony, co pociągną dłuższą nutę. Takie rzeczy póki co nadal tylko na Broadwayu;)

ocenił(a) film na 10
nynavee

Tyle że umieszczenie tancerzy amatorów był zabiegiem celowym.

tanebo

Aha... Czyli te tysiace amerykanskich aktorow, ktorych edukacja polegala na umiejetnosci spiewu, tanca i szermierki w ciagu ostatncich 60 lat niech ida sie gonic, bo teraz era aktorow, ktorzy tego nie potrafia sie nauczyc, ale sa amatorami?
Do tej pory to wlasnie bylo znakiem ropoznawczym kina amerykanskiego, ze aktorzy ksztalcili sie tez i w tych sztukach, zeby moc zagac w musicalu, poza tym w takim Mama Mia wydaje mi sie, ze katorzy byli bardziej amatorscy w tej dziedzinie, ale dzieki przylozeniu sie, porzadnej pracy ludzi odpowiedzialnych za calosc, osiagneli swietny efekt. Tutaj po prostu to jest zenujace jak oni probuja spiewac i tanczyc.

ocenił(a) film na 8
Morenita

Ale w scenie Mii śpiewającej na castingu właśnie ta prostota jest najpiękniejsza. Mamy się skupić na historii, którą przekazuje. Czarne tło, światło skierowane tylko na Mię i szumiący głos Stone- bardzo teatralny zabieg. Mnie on ujął.

ocenił(a) film na 6
lukaszkiewicz_j

To wytłumione światło było bardzo ok. Nie przeczę. Ale potem oczekiwałam czegoś, co mnie przeniesie w ten jej świat marzeń. Skoro miał być monodram, to w tym miejscu mógł być bardzo oszczędny w formie, ale bogaty w ekspresję taniec jazzowy czy współczesny...ekspertem nie jestem, ale coś w ten deseń i na czarnym tle tylko ona oświetlona, i potem z tego czarnego tła nagle wydobywają się kolorowe wizje, najpierw kontury, które zapełniają się barwami (kwiatowo-abstrakcyjne wzory? podobne do tych kolorowanek dla dorosłych...nie żebym kolorowała ;), ale same projekty tych wzorków mnie urzekają). No, ogólnie bardzo mi tam zabrakło tego "czegoś" i niestety bardziej skupiłam się na jej smutnej minie, niż na historii, którą chciała przekazać :(

ocenił(a) film na 4
lukaszkiewicz_j

Mnie w tej scenie przeszkadzało to, że Stone się drze a nie śpiewa. Gdyby zatrudnili aktorkę, która umie trochę śpiewać to mogłoby całkiem fajnie wyjść.

ocenił(a) film na 8
Qjaf

A co ma do tego wszystkiego Andrew Garfield? O.o

gloryy

Pewnie to, że byli przy Globach w innych kategoriach nominowani. ;p

ocenił(a) film na 8
klaudia_nascimento

I właśnie dlatego nie rozumiem porównania, skoro ze sobą nie rywalizowali w jednej kategorii...

gloryy

Niektórzy już chyba tak mają, że wypisują 'miliony' argumentów bez względu na to, czy się nadają i czy mają jakiś sens.

ocenił(a) film na 6
klaudia_nascimento

Niektorzy biora sie za analize innych ludzi, co nie jest w ich przypadku dobrym wyborem.

ocenił(a) film na 8
Qjaf

Tyle, że dziewczyna ma rację, bo to porównanie naprawdę nie mialo sensu w tamtej sytuacji. Teraz możesz ich porównywać, gdy są nominowani w tej samej kategorii na Oscarach, ale tamta analogia wyjątkowo nietrafna.

ocenił(a) film na 6
gloryy

Tyle, ze ja napisalem "nawiasem mowiac" nie odnoszac sie do zadnej kategorii :) Za duzo niektorzy mysla i szukaja niedomowien.

ocenił(a) film na 8
Qjaf

Ale w dalszym ciągu ta wypowiedź do niczego nie prowadziła... Albo po prostu wytłumacz - jaki był jej sens?
Nawiasem mówiąc, Przełęcz ocalonych spoko film, ale Lot nad kukułczym gniazdem jest po prostu lepszy.
To porównanie ma tyle samo sensu, co Twoje XD

ocenił(a) film na 6
gloryy

"Nawiasem mowiac to Gosling nadawal sie do tego filmu, ale Garfield w "Przeleczy ocalonych" byl po prostu lepszy"
Gardfield byl bardziej wiarygodny w roli Dossa niz Gosling jako Seba. I jezeli mam jeszcze tlumaczyc co to ma do rzeczy skoro to sa 2 rozne filmy to tego nie uslyszysz:)

Tyle i tylko tyle.
Jestem mocno zazenowany, ze coraz wiecej trzeba ludziom tlumaczyc:(

ocenił(a) film na 6
gloryy

No i odpowiedz padla! 5 punktow dla
klaudia_nascimento...

Qjaf

No Mouling Rose to to nie bylo... najgorzej, szczególnie gdy otaczają Cię zakochane w Gostlingu mentalne nastolatki. Ciężko się było doszukać momentami musicalu. I nie wiem czy ja mam jakąś obsesję czy Stone ma problem z gloskami syczacymi.

pokatna

Mouling Rouge ach ta autokorekta :)

ocenił(a) film na 6
pokatna

Umowmy sie, ze widzowie, podobnie jak cale spoleczenstwo, podzieleni sa na rozne grupy. Przypuszczam, ze grupa goslingofanowska jest spora i tylko za udzial tego aktora jest w stanie przyznac wyzsza note. Ot co, prawo mlodosci/glupoty/naiwnosci/wolnosci :D Nie ukrywam, ze jestem "wychowany" na latach 30-50 i po prostu "La la" nie przypadl mi do gustu, a przeciez ten film wlasciwie jest skierowany do mnie. Nawiazan tu sporo.
Co do spiewu - moze i przyzwoity. Moze. Moze i uroczy. Moze. Ale na pewno nie na specjalnie wysokim poziomie.

Qjaf

Ja go pamietam z Herkulesa gdzie stawial p-ierwsze kroki. Za pieknego nigdy go nie uwazalam ani wielka fanka nie jestem i nie bylam, ale obecnie jak na niego patrze to uwazam, ze sie wyrobil. Typ urody tez moze sie podobac, szczegolnie jak jest odpowiednio "zrobiony". Na razie w LLL mnie nie razi jakos szczegolnie aktorsko, w przeciwenstwie do aktorki, ale mam wrazenie, ze za malo ich przygotowali, wyszkolili, w dodatku dialogi dretwe i cala historia i na tym wszystkim stracili aktorzy jakby dodatkowo w tym filmie mialo wyjsc wszystko zle co potrafia lub nie. Np. do spiewu i tanca tez uwazam, ze talentu nie maja, ale przypomina mi sie meczacy sie Brosnan, ktory widac, ze tez nie ma warunkow, a jednak cos z tego wyszlo, nawet fajnego. Tak wiec chyba tutaj tez mozna bylo o wiele lepiej i wiecej osiagnac z tymi aktorami.
W filmie Nice Guy, moim zdaniem wypoadl przyzwoicie, tez mnie nie razil na ekranie jako aktor i postac, a przeciez mam swiadomosc, ze sam film jest bardzo slaby i spalony.

pokatna

Zdecydowanie syczące albo nie dopracowane w trakcie terapii logopedycznej albo rażąco pozostawione same sobie, wada na tyle przeszkadzająca, że na tym poziomie aktorstwa nie powinna mieć miejsca, więc nie polecam logopedom z dobrym uchem i okiem ☺

JakKasia

No dokładnie momentami szczególnie w wokalu tak mnie to irytowalo jak czasami ktos zamiast robić pauzy wtrąca yyyy

ocenił(a) film na 10
JakKasia

Nie wiem czy wiesz, ale Emma Stone jest Amerykanką. Amerykanie nie muszą mówić syczącego "s", ani strzelającego "r". Taki to już ich język. Bęcwały, nieuki i chamy. Straszne rzeczy ogólnie.

gaclav3

Pewnie masz rację i jak dajesz mi do zrozumienia więcej wiesz, ja jednak dostrzegłam różnice w wymowie "s" (o "r" nie wspomniałam ani słowem) w zależności od stopnia truności realizacji i sąsiedztwa fonetycznego na tyle nietypowe, że dla mnie irytujące w odbiorze szczególnie przy licznych zbliżeniach kadru, jednak jest to całkowicie moja własna dygresja. Myślę, że to i tak niewiele w porównaniu z całością zwyczajnie marnego i nudnego obrazu. Liczłam na beztroską rozrywkę, a spotkałam się z infantylnością, dającą opisać się słowami: przerost formy nad treścią...

ocenił(a) film na 7
JakKasia

Mi też wydawało się, że Emma Stone ma wadę wymowy ale prawdziwie irytował mnie śpiew Goslinga. Czyżby tylko mi się zdało, że on nie tylko ma jakąś wadę wymowy ale na dokładkę zupełnie śpiewać nie potrafi?

Qjaf

Ja też muszę się przyznać, że nie mam pojęcia, skąd tyle tu nagród, nominacji. Obejrzałam go wczoraj w kinie i był jednym wielkim zawodem. Co jak co, ale najwyraźniej Gosling - o ile lubię go jako aktora - ani śpiewać, ani tańczyć zbytnio nie potrafi. Taniec jazzowy niestety wymaga wielkiej swobody, a tu jej zabrakło. Z piosenek żadnej nawet nie zapamiętałam, a kocham musicale i zaliczam w kinie i teatrze wszystko, co się da. Nominacje za zdjęcia i montaż też wydają mi się na wyrost, chociaż znawcą montażu nie jestem - jednak moim zdaniem ten film to - oprócz fajnych kostiumów i kolorów - szereg straconych okazji na fantastyczne ujęcia: i w czasie tańca, i w tych jazzowych klubach. No i te dialogi... Chyba twórcy za dużo chcieli: i sławną buzię, i taniec, i śpiew - a najwyraźniej nie tak łatwo znaleźć takiego omnibusa;)

ocenił(a) film na 6
miscorpio7

Hollywood po prostu kocha filmy o sobie i dla siebie:)

miscorpio7

Zdecydowanie się zgadzam. Jedyne dostrzegalne dla mnie plusy tego filmu to kostiumy i kolory! Niestety ani fabuła odkrywcza, ani wciągająca. Aktorzy nie sprawili, że czekałam z niecierpliwością na każdą kolejną scenę, a piosenek w ogóle nie pamiętam, chociaż film widziałam dwa dni temu. Nie rozumiem też skąd się biorą głosy o oryginalności tej historii: romans początkującej/niespełnionej aktoreczki i równie niespełnionego muzyka. Kwestia zakończenia też niezbyt zaskakująca. Szkoda, szkoda, szkoda, po tych wszystkich wychwalających recenzjach miałam spore oczekiwania i pozytywne nastawienie do filmu ;(

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones