PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=706209}

Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów

Captain America: Civil War
7,5 182 525
ocen
7,5 10 1 182525
7,5 36
ocen krytyków
Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów
powrót do forum filmu Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów

Kto miał rację?

ocenił(a) film na 8

Ja jestem nieco w kropce. Rozumiem argumenty i Steve'a, i Tonyego.
Kapitan Ameryka ma sporo słuszności w swej postawie wobec traktatu. Już się sparzył na współpracy z rządem, nie ufa politykom, boi się, że drużyna stanie się narzędziem na rzecz partykularnych interesów państw czy ONZ. Poza tym - czy konieczność włączania się w biurokację nie odbierze sprawności działania drużynie, bo trzeba poczekać, aż łaskawie pozwolą im ratować ludzi przed superłotrem? Rozumiem też jego postępowanie w sprawie Buckyego. Popełnia błąd (tak, to człowiek, który popełnia błedy.), kiedy leci do Bukaresztu, ale po tej niezbyt mądrej akcji dostaje wskazówki na jego niewinność. Później jego akcje też są kontrowersyjne, ale ma mocne argumenty - Buck jest jednak niewinny, a ktoś chce wykorzytać innych Zimowych Żołnierzy, a strona legalna nie kwapi się, by w tej sprawie pomóc.
Iron Man też ma swe rację. Nie może być samowolki, muszą być jakieś granice dla drużyn. Herosi nie mogą być ponad innych ludzi. Jakaś forma kontroli takich zespołów czy jednostek musi być, bo nie każdy jest Kapitanem i potrafi odpowiedzialnie korzytać z mocy. Jeśli chcą być bohaterami, muszą respektować zasady świata w którym żyją. Rozumiem też jego postępowanie w sprawie Buckyego. Widzi jaki niebezpieczny może być Winter Soldier, po za tym jest ograniczony przez Traktat, który podpisał. Jego reakcja w ostatniej scenie była jak najbardziej zrozumiała. Odkrył, że jego przyjaciel ukrywał przed nim prawdę, by kryć drugiego przyjaciela, mordercy jego rodziców. Wtedy już działały emocje - nie interesowało go, że Bucky nie był świadomy swych poczynań*, że był praktycznie robotem który umiał tylko wykonywać rozkazy. Ból był za duży. Po wszystkim bardzo mi było żal pokonanego Iron Mana.

A wy jak się zapatrujecie na tę sprawę?

*Bucky to naprawdę tragiczna postać. Nie wiem, czy nie bardziej od Bannera. Pamiętać, co kazano mu robić, kiedy nie miał świadomości i był tylko narzędziem, to musi być ciężar. Dziwię się, że nie popełnił samobójstwa. Ja bym nie wytrzymał.

ocenił(a) film na 7
iselin_2

Tony Stark to w pewnym sensie showman, megaloman. Widać to we wszystkich filmach Marvela. W jednej z poprzednich części wypomina mu to jego przyjaciel murzyn (War Machine) a w tej Czarna Wdowa, mówiąc mu wprost o jego wybujałym ego. Nawet po porzuceniu produkcji broni i swoistym "nawróceniu" i tak nie wyzbył się wielu swoich cech. Zresztą swoje "moce" zawdzięcza technice, wielkiej inteligencji oczywiście też, ale również i pracy swojego zmarłego ojca.

Kapitan Ameryka natomiast posiada inne cechy. To człowiek wychowywany w latach 30 i 40 tych XX w. Reprezentuje inne spojrzenie na świat. Ma inne ideały. Tylko strój, tarcza i jego własna osobowość, inteligencja, serce. Biorąc pod uwagę nie tylko tą część ale i również wszystkie poprzednie "Iron-Many, Kapitany i Avengersy" to właśnie postać Kapitana Ameryki bardziej do mnie przemawia.

ocenił(a) film na 7
dariusman

Ten film pozostawia pole do swobodnej interpretacji, tak aby pogodzic 2 strony. Zwolennikow capa i irona. Osobiscie sklanialbym sie bardziej do racji Kapitana Ameryki. Ten facet to personifikacja wolnosci, niezlomnosci, mowiac krotko wyzszych idealow, zyciowych cnot (przyjazn do grobowej deski!).
Sam Traktat jest troszke absurdalny poniewaz podpisac go maja bohaterowie, ktorzy niejednokrotnie ratowali setki tysiecy ludzi przez zaglada, a zmusza sie do narzucenia im "wolnosciowego kaganca". Na litosc boska, jakby nie oni to o wolnosci nikt by nie dyskutowal, bo takowej by nie bylo :)
Od razu nasunela mi sie analogia historyczna - czy AK narzuconoby taki kaganiec, bo za smierc jakiegos Niemca rozstrzeliwano np. 50 niewinnych Polakow? Niezupelnie. Niektore kanalie trzeba bylo zlikwidowac, nawet za cene istnien postronnych. No wlasnie! Czasem czesc osob musi zginac, zeby uratowac wieeelu niewinnych. A takie "kanalie" jak Loki czy Ultron po prostu trzeba przepedzic w ten, a nie inny sposob :)
Smierc mieszkancow Sokovii nie byla umyslna, a dzialanie SW bylo wypadkiem. Po prostu.

ocenił(a) film na 8
dariusman

Dla mnie każdy z nich miał choć troche racji po swojej stronie

ocenił(a) film na 7
dariusman

Owszem, każdy miał swoje racje, ale jednak ja bardziej trzymam stronę Kapitana Ameryki. Superbohaterowie symbolizują także wolność a nie ślepe poddanie rządom państw i organizacjom międzynarodowym. To, że przy okazji akcji Avangers ginęli jacyś ludzie to po prostu wypadki przy pracy. A gdyby Avengersów w ogóle nie było to w tych "kataklizmach" ginęło by znacznie więcej osób. Zresztą to tylko film, a ja się rozpisałem jakby to była prawda... :-)

No i na końcu okazało się, że Kapitan Ameryka miał w zasadzie rację. Także minimalnie pokonał Iron-mana. Uratowali Bucky'ego. Pantera też się przyłączył i przebaczył.

Kapitan Ameryka bardziej do mnie przemówił w tym filmie. Iron-man bazował głównie na technice, układach politycznych, a Kapitan to ucieleśnienie pewnych ideałów. Dlatego cieszę się, że to ostatecznie on "wygrał." Jeśli wogóle możemy mówić tu o jakimś zwycięstwie.

ocenił(a) film na 9
dariusman

Rację miał Kapitan - twierdzę to twardo i z całą stanowczością. Oto moje argumenty:

- nadzór drastycznie ograniczy skuteczność Avengersów. Pojawi się inwazja kosmitów czy nowy groźny potwór (jak w Nowym Jorku w Avengersach z 2012) - i co? Będą się komisje ONZ zbierać i debatować, czy należy atakować czy negocjować? Będą się zastanawiać i analizować, czy można pozwolić sobie na walkę w terenie zurbanizowanym, podczas gdy horda potworów będzie ten teren obracała w gruzy?
- ONZ w swojej historii wielokrotnie dawało ciała. Najbardziej jaskrawy przykład - Rwanda, gdzie ludzi mordowano na oczach błękitnych hełmów związanych zakazem interwencji. Kto zagwarantuje, że nie powtórzy się to w przyszłości? Że Avengersi będą musieli stać i bezsilnie patrzeć na masowe morderstwa, nie mając zgody na zrobienie czegokolwiek?
- jak wspomniał Kapitan - nadzór to nie tylko możliwość odgórnego powstrzymywania od działania, ale też możliwość nakazania określonego działania. W tym również takiego, które nie odpowiada bohaterom, np. zlikwidowanie/aresztowanie osoby, którą uważają za niewinną. Tutaj rozwalił mnie pułkownik (czy może porucznik???) Rhodes, który lata i robi wszystko, "bo tak trzeba". Jego pseudo jest w pełni utrafione, wojenna maszynka zrobi wszystko, co politycy nakażą.

Każda z tych możliwości na pewno wystąpi prędzej czy później, ponieważ ONZ to ludzie - zwykli ludzie, podatni na wpływy, przekupstwo i manipulację. Stanowią najsłabsze ogniwo, które w takim układzie mają też najwięcej władzy.
Jakikolwiek sprzeciw lub działanie wbrew woli "nadzoru" byłoby przekreśleniem całego porozumienia i jego sensu - po co ten nadzór, skoro i tak "A" zrobią, co będą uważali za słuszne?

Argument Starka i polityków - wskutek samowolnych działań "drużyny A" giną ludzie - jest totalnie nietrafiony, ponieważ:
a) wynika z głupiego dążenia do "robienia jajecznicy bez rozbijania jajek". Często po prostu NIE DA się uniknąć ofiar, nie ma takiej możliwości. Czasem wrogów jest zbyt wielu. Jak oni (Avengersi) mieli uniknąć ofiar, gdy w powietrzu lata horda kosmitów strzelających do wszystkiego, co się rusza? Jak mogli ocalić każdego w Sokovii, gdy gruz latał tysiącami ton, a wszędzie trzeba było walczyć z armią avatarów/botów Ultrona? To jest po prostu niewykonalne, nawet z ich supermocami.
b) mimo wszystko, bilans działań Avengersów jest na potężnym plusie. Ratowali ludzi, nawet narażając misję i swoje życia. Wyciągnęli kilka setek ludzi z Sokovii, chociaż mogli ich równie dobrze zlać - bo co znaczy tych kilka setek wobec siedmiu miliardów mieszkających na całej Ziemi? Najnowsza ich akcja (Scarlett With i bomba) to też przykład takiego bilansu. Gdyby bomba takiej mocy wybuchła na ziemi, na zatłoczonym targu - zginęłoby o wiele więcej ludzi. Dziewczyna zrobiła, co mogła. O przechwyceniu broni biologicznej nikt nie pamięta. O rozwaleniu groźnych helikowców i uratowaniu 716 000 ludzi nikt nie pamięta - skupiają się na ofiarach powstałych, gdy helikowce walnęły w ziemię.

Jeśli ktokolwiek miałby ponieść konsekwencje, zostać objęty nadzorem, to byłby to.. Stark. Bo to on jako jedyny dokumentnie spartolił sprawę. Wbrew licznym głosom rozsądku stworzył Ultrona, który o mało włos nie rozwalił planety i doprowadził do śmierci wielu ludzi. W tym kontekście początkowa scena przy windzie jest jak najbardziej zasadna. Trzeba Starka mocno pilnować, żeby znowu czegoś podobnego nie odwalił. Ale nieee - zamiast tego stawia się go na czele grupy ścigającej tych rozsądniej myślących...

dariusman

Wczoraj obejrzałem Civil War, i zdecydowanie opowiadam się po stronie Iron Mana.

Nadludzie mają siłę równą armii, jednak nie zawsze idzie to w parze z moralnością. Pozostawienie ich "samym sobie" bez nadzoru - nawet formalnego - w pewnym momencie sprawi, że poczują się bezkarni. Historia pokazuje, co się dzieje z tymi, którzy mają siłę, za to nie mają nikogo ponad sobą, kto ich wyhamuje w chwili potrzeby. Akcje Avengersów stają się coraz bardziej rozkręcone, ich interwencje są robione na "gorąco", pod wpływem impulsu i własnego postrzegania świata. Nawet Kapitan Ameryka nie miał odruchu choćby upomnieć Scarlet Witch by bardziej myślała co robi zamiast rzucać człowiekiem-bombą w pi*zdu bez patrzenia "co i jak" po akcji zdetonowania CrossBonesa w pobliżu budynku w którym przebywali i zginęli ludzie, na dodatek jeszcze w chwili dyskusji o podpisaniu ugody zaczął wrzucać ofiary wojny w koszta... Skoro taki chodzący Mr. Idealny zaczyna robić się takim zimnym kalkulatorem "tyle ofiar jest ok, to nasza robota..", to coś już jest grubo nie tak ze stroną etyczną dzialań Avengersów. Nawet Tony Stark - taki "klaoswy du*pek" - zaczął mieć wyrzuty sumienia większe, niż pan Ameryka...

W dodatku jeszcze Steve rości sobie prawa do tego, by rozporządzać prawdą ma taką, jaka mu pasuje a jaka mu nie pasuje. Kitranie w tył*ku prawdy o rodzinie Starka przy jednoczesnym kumpelskim poklepywaniu go po plecach w trakcie "przerwy" w Bazie i wygłaszanie podniosłych tekstów których sam Kennedy by się nie powstydził sprawia, że na jego wizerunku perfekcyjnego bohatera pojawiają się grube rysy. Stark to du*pek, zgadza się, ale przynajmniej jest szczery z otoczeniem i z samym sobą...

A na koniec jeszcze Kapitan jak gdyby nigdy nic wysyła pocieszny liścik do człowieka któremu złamano życie ( tak, miliarder też może mieć powody do załamania nerwowego.. ) o tym, jakimi to są super kumplami, choć chwilę wcześniej napie*rdalał Starka jak popadnie byle by tylko chronić swoje racje co do Winter Soldiera i co do roli Avengers w świecie. Capowi zapomniało się, że nie ma prawa stać ponad prawem tylko dlatego, że je oficjalnie "chroni"...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones