A blast from the past!

Dwuwymiarowe beat'em upy były gatunkiem skazanym na wymarcie. Nie miały ani skłonności do eksperymentowania na rozgrywce, ani też wpisanego w założenia pierwiastka współzawodnictwa, który
Dwuwymiarowe beat'em upy były gatunkiem skazanym na wymarcie. Nie miały ani skłonności do eksperymentowania na rozgrywce, ani też wpisanego w założenia pierwiastka współzawodnictwa, który pozwolił przetrwać bijatykom 2D. Znamienne, że popularne niegdyś "chodzone mordobicia" dzisiaj nie są już w stanie traktować poważnie własnej konwencji. Kolejnym po "Castle Crashers", "Shank" czy "Scott Pilgrim vs. the World: The Game" tytułem wpisującym się w nurt pastiszu jest reboot kultowej serii: "Double Dragon: Neon".

Za stworzenie gry odpowiada zespół WayForward, który choć ma na koncie kilka znakomitych produkcji (cykl "Shantae", "Contra 4"), to perły te zatopione są w morzu kilkudziesięciu tworów przeciętnych i kompletnie nieudanych. Trudno jednak o drugie, równie zakochane w klimacie retro studio i w przypadku ich najnowszego tytułu, owoce tej miłości są obfite. Zwłaszcza pierwsze etapy gry epatują magią lat 80., witając jaskrawym blaskiem tytułowych neonów, pulsującym dźwiękiem syntezatorów i... zastępami odzianych w podkoszulki goryli z afro na głowie. Bajka!

Fabuła jest tu równie zdawkowa, co w wydanym ćwierć wieku temu pierwowzorze. Uderza  przy tym w zupełnie inne tony: pompatyczność na miarę filmów z Seagalem ustąpiła miejsca autoironii rodem z "Niezniszczalnych", dodatkowo pociągniętej pędzlem absurdu. Podczas pościgu za hersztem porywaczy (szkielet-romantyk o dźwięcznym imieniu Skullmageddon) trafimy do orbitalnego dojo, rozprawimy się z czołgiem rozmiarów niedużego bloku mieszkalnego, a nawet wyświadczymy przysługę Darwinowi, mordując krzyżówkę Muchołówki, Żarłacza Białego i T-reksa (sic!). Podobnych smaczków jest zatrzęsienie, a nawiązania do współczesnej popkultury ("release the Kraken!") tylko dodają całości animuszu.

Mechanice zabawy ciężko wiele zarzucić; w zasadzie jedynym poważniejszym uchybieniem jest brak trybu sieciowej kooperacji. W dobie powszechnego dostępu do Internetu przymus korzystania z tyleż urokliwej co anachronicznej opcji gry na jednej konsoli jest niezrozumiałą fanaberią twórców. Utrudnienie we właściwym odbiorze produkcji ("Double" w tytule gości nieprzypadkowo) doskwiera tym bardziej, że system walki jest jednym z najwygodniejszych, a przy tym – bardziej rozbudowanych w gatunku. Nie znajdziemy tu jednak karkołomnych sekwencji, których nauka wymagałaby wielogodzinnych treningów. "Double Dragon: Neon" swój model opiera na skromnym zestawie ciosów lekkich i ciężkich oraz wykorzystywaniu gęsto rozsianego po lokacjach uzbrojenia. Wspomnianej głębi dodaje mu dopiero zestaw aktywnych i pasywnych umiejętności. Ponieważ w danej chwili możemy uaktywnić tylko jedną pozycję z każdej grupy, właściwy ich dobór często stanowi klucz do sukcesu.

Pomimo dość wysokiego poziomu trudności motywację do podejmowania kolejnych wyzwań wzmaga pierwiastek RPG-owy: poszczególne skille nieustannie doskonalimy z pomocą kaset magnetofonowych. A że te możemy zarówno nabyć w sklepie, jak i otrzymać w spadku po spacyfikowanym przeciwniku, każde nieudane podejście do feralnego fragmentu siłą rzeczy zbliża nas do celu. Przesadą byłoby nazwanie "Neonu" arcade'owym odpowiednikiem "Dark Souls", jednak pewne analogie są tu obecne, zwłaszcza na wyższych poziomach trudności.

Z pozoru dziwaczny pomysł łączenia trójwymiarowych obiektów z prerenderowanymi tłami sprawdza się w "Double Dragon: Neon" zaskakująco dobrze; polygonowe sylwetki idealnie współgrają z komiksowością dalszych planów. Prostota modeli razi jedynie w momentach, w których kadr staje się ciaśniejszy; są to jednak przypadki jednostkowe. W gatunkowy folklor w pełni wpisują się natomiast animacje. I o ile charakterystyczna sztywność ruchów przy przemieszczaniu raczej nie spodoba się nikomu poza starymi wyjadaczami, o tyle już wymierzanie kolejnych razów ukazane jest z właściwym rozmachem.

W warstwie audio panują rzadko spotykane w grach z cyfrowej dystrybucji przepych i różnorodność. Jake Kaufman stworzył porywającą mieszankę, na którą składają się zarówno zupełnie nowe utwory, jak i aranżacje pierwotnych motywów; dla wszystkich kawałków mianownikiem pozostają jednak lata 80. Ze znakomitym skutkiem udało się połączyć w nostalgiczną całość skrawki power metalu, rave, disco czy synthpopu. Ścieżkę dźwiękową urozmaica też często występujący wokal, którego kontekstowość chwilami przesuwa naiwną młóckę w stronę interaktywnego musicalu. Rumieńców dodaje też koturnowy voice acting, niemal żywcem wyjęty z wczesnych odcinków "Power Rangers" – kicz płynie z głośników w ilościach iście kosmicznych.

Nie spodziewałem się po "Double Dragon: Neon" niczego poza laurką dla weteranów serii. WayForward mile mnie zaskoczyło, skrzętnie grzebiąc szkielety przodków w ziemi. Prawdą jest, że ortodoksyjni fani mogą czuć się wykiwani – jest to pierwszej wody reboot i zarówno z dawnego klimatu, jak i specyfiki rozgrywki nie zostało zbyt wiele. Dużo jednak bym dał, by oszustwa w tak pięknym stylu miały miejsce w tej branży znacznie częściej.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones